Niemniej coraz mocniej naciska go aktualny mistrz kraju Gabriel Marcinów. We wszystkich eliminacjach był drugi, ale dystans punktowy jest coraz mniejszy. W sobotę przegrał z nim 12 „oczkami” nazajutrz już tylko sześcioma. W „generalce” jest drugi, a na kolejnych trzech miejscach plasują się jego koledzy klubowi – Michał Łukaszczyk, Oskar Kaczmarczyk i Jakub Łukaszczyk.
– Działacze KKCiM Smok Kraków przygotowali imprezę perfekcyjnie – mówi nasz mistrz, Gabriel Marcinów. – Począwszy od padoku, spraw administracyjnych, odbioru technicznego, przygotowania trasy, sędziów po ceremonię zakończenia. Wszystko funkcjonowało bez zastrzeżeń. Pogoda też dopisała, choć kilka odcinków, dla urozmaicenia, było w głębokim błocie, a to za sprawą ulewnych dreszczów, które nawiedziły Kraków i okolice kilka dni przed zawodami.
Gabryś dobrze rozpoczął zmagania. Uzyskał przewagę już na drugiej sekcji, która dla większości jeźdźców okazała się zbyt trudna. Niestety przewaga stopniała na czwartym odcinku, przejechanym na zero, ale… ominął strzałkę i sędziowie byli bezlitośni. Ukarali nowotarżanina pięcioma punktami karnymi.
– Następne sekcje przejechałem nieźle, lecz nie obyło się bez drobnych błędów, które złożyły się na 17 oczek, które przywiozłem w pierwszej pętli. To dało mi drugą pozycję. Svoboda zebrał nieco mniej, bo 10 pkt. karnych – analizuje Marcinów.
Układ po pierwszym okrążeniu już nie uległ zmianie i pierwsza runda zakończyła się zwycięstwem Czecha. Gabryś wyprzedził Petra Vranak ze Słowacji, a tuż za podium znalazł się Michał Łukaszczyk.
– W drugim dniu zawodów pierwsza pętla troszkę niespokojna w moim wykonaniu – mówi Gabriel Marcinów. – Kilka postawionych nóg, poza tymi oczywistymi w błocie, i jedna piątka. Zaowocowało to 16 pkt. karnymi. Znowu najlepszy Svoboda -10 pkt. i Vranak – 15pkt. Druga pętla bardzo spokojna i 8 pkt., w trzeciej o trzy więcej. W rezultacie 35 punktów karnych przy 29 „oczkach” Svobody i 45 Vranaka.
Michał Łukaszczyk przegrał podium tylko jedną nogą i zajął czwarte miejsce. Gabrysiowi zabrakło sześć oczek do zwycięstwa. Trzeba przyznać, że obecność zawodników zza południowej granicy podnosi poziom polskiego triala. – Motywują mnie do pracy. Mam jakiś realny cel przed sobą – mówi.
Nie ma się czemu dziwić, bo tylko w mocnej konkurencji można podnosić umiejętności. W Polsce nie ma od kilku lat sobie równych, choć trzeba przyznać, że Michał Łukaszczyk wziął się ostatnio do solidnej pracy i widać tego efekty. 46 punktów w niedzielę, to całkiem przyzwoity wynik. Oby tak dalej, a z klubowej rywalizacji zrodzi się wynik, który pozwoli pokonać Svobodę.
– Bardzo ładne zawody, odcinki urozmaicone, wymagające skupienia, ale nie brakło kilku do przepchania w błocie – twierdzi Gabriel Marcinów. – Takie sekcje wymagają dobrego przygotowania kondycyjnego. Na pewno są meczące. Z zawodów na zawody można zauważyć rosnący poziom polskiego triala. To cieszy oko kibica, bo mogą podziwiać karkołomne skoki, ekwilibrystykę na motocyklu. Dla mnie zawody udane. Dwa dni jazdy na wysokim poziomie, co prawda trochę brakło do zwycięstwa, ale motywacji i chęci mi nie brakuje. Svoboda jest naprawdę mocny. Jest więc kogo gonić.
Trzeba też zwrócić uwagę, że do najsilniejszej grupy dołączył młody Oskar Kaczmarczyk. Ubiegłorocznym mistrz Polski młodzików i radzi sobie całkiem nieźle. Jeśli nadal będzie ciężko pracował, to za kilka lat dołączy do czołówki walczącej o najwyższe cele w kraju. Na razie dominuje w swojej kategorii wiekowej.
– O Oskarze mogę się wypowiadać tylko w samych superlatywach – mówi trener AMK Gorce, Rafał Luberda. – Nie ma najmniejszego respektu przed starszymi i bardziej otrzaskanymi w bojach jeźdźcami. Plasuje się w czołówce, a przecież trzeba pamiętać, ze ściga się na najsłabszym motocyklu, „125- tce”. To przyszłościowy zawodnik. Muszę pochwalić chłopaków, że wreszcie przebudzili się, zaczęli mocno pracować. Wreszcie zrozumieli, iż w grupie A nic lekko nie przychodzi. Fajnie pojechał Michał Łukaszczyk.
Rafał Luberda po dziesięciu latach powrócił na trasy. Już w Bytomiu miał pierwsze przetarcie, teraz już pokazał lwi pazur. W sobotę był czwarty, ale nazajutrz już był najlepszy. Co prawda zebrał tyle samo punktów co zwycięzca sobotniej rundy Tomasz Hajduk (Smok) – 41, ale jeden odcinek więcej przejechał bezbłędnie.
– Podreperowałem zdrowie, więc pomyślałem sobie dlaczego mam nie spróbować. Tym bardziej, iż ciągnie wilka do lasu – mówi Rafał Luberda. – Po 10 latach włączyłem się do rywalizacji i okazuje się, że technika pozostała i jeszcze można powalczyć o zaszczyty. Jadę razem z Maćkiem Steskalem, którego prowadzę. Jest na tyle czasu, że zdążę jeszcze obskoczyć swoje sekcje. Mam satysfakcję, bo rośnie nam kolejna nadzieja trialu. Maciek radzi sobie wyśmienicie w klasie maluch w Pucharze Polski. W klasie otwartej jest w czołówce.
Grupa C to dominacja Bogusia Sięki. Miał w Bytomiu wypadek przy pracy, ale w Krzeszowicach pokazał mistrzowską klasę. Nie miał rywala, by mu zagrozić.